Banki wymagają dodatkowych zabezpieczeń dla kredytów walutowych – jak postępować?

Jeszcze w grudniu zeszłego roku napisałem krótki tekst na swoim blogu http://radoslawkwiatkowski.blox.pl/2011/12/Czy-banki-zazadaja-dodatkowych-zabezpieczen-od.html Chyba jako jedna z nielicznych osób skomentowałem decyzję KNF, dającą przyzwolenie bankom aby wymagać od klientów dodatkowych zabezpieczeń w sytuacji, kiedy wartość nieruchomości jest znacznie niższa od wartości kredytu.

Chodzi oczywiście o sytuacje związane z portfelem kredytów hipotecznych udzielanych przez banki w latach 2005-2008. Kurs franka stał wtedy na niskim poziomie. Banki udzielały kredytów na 100% wartości nieruchomości czyli zabezpieczenia. Kiedy kurs franka znacznie wzrósł, to i wzrosła wartość kredytu w CHF przeliczonego na złotówki. I bardzo często, ta wartość kredytu była wyższa od danego lokalu mieszkalnego czy domu bo te nieruchomości najczęściej stanowiły zabezpieczenie kredytu.

Pozwolę sobie na mały cytat z mego poprzedniego tekstu z grudnia 2011 roku „…bankowcy twierdzą, że nie będą tego robić i to nie ma żadnego znaczenia. Już to widzę! Na razie zaprzeczają a za kilka miesięcy, po cichutku wielu klientów dostanie list polecony ze swego banku z wielką prośbą o dopłatę albo dodatkowe zabezpieczenie…”  Pomyliłem się tylko w jednym, klienci nie otrzymali listów tylko telefony z banków, że mają do wyboru: dodatkowe zabezpieczenie kredytu; albo nadpłatę kredytu; albo dostarczenie dokumentów umożliwiających ponowne zbadanie zdolności kredytowej.

I tu pierwsza uwaga, jeśli otrzymacie Państwo taki telefon – w ogóle z bankiem nie rozmawiać w myśl zasady, z bankiem negocjujemy wyłącznie LISTOWNIE, lub mailowo. Jeśli bank ma do nas sprawę, ważną. To wysyła do nas list ( zwykle polecony), który powinien dokładnie wyjaśnić przedmiot sprawy, powołać się na odpowiednie przepisy prawa i być podpisany przez konkretną osobę z funkcją jaką pełni. A także posiadać nr. korespondencji. Dlatego też, jeśli ktoś do Państwa zadzwoni z banku i zacznie wyłuszczać sprawę – nie gadać. Podać adres do korespondencji i poprosić o przesłanie całej sprawy na piśmie. Bo tylko wtedy możemy z tym cokolwiek zrobić! Tzn. odwołać się, pójść do prawnika lub wysłać zapytanie do UOKiK. Bo co możemy zrobić z rozmową telefoniczną? Nagrać na ipoda i pójść z tym do Sądu?

Niestety, ale to częsta praktyka banków. Obdzwaniają, tłumaczą, część klientów się przestraszy – przyjdzie, podpisze porozumienie. Część nie przyjedzie – trudno. Na drugiej połowie bank zarobił…

I tak jak już pisałem w swoim pierwszym tekście ponad pół roku temu – cała nadzieja w UOKiKu i Sądach Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Bo proszę pamiętać, ani UOKiK ani tym bardziej SOKiK nie zareaguje póki nie ma udokumentowanych zgłoszeń. To, że od kliku dni na portalach internetowych i gazetach jest pełno artykułów na ten temat to jeszcze mało. Musi być zgłoszenie, wniosek do Sądu.

Bo na tą chwilę, sprawa z prawnego punktu widzenia jest niejasna. Obawiam się, że bez rozstrzygnięć nawet na poziomie Sądu Najwyższego się nie obejdzie. KNF wymaga od banków poprawienia jakości swojego portfela kredytowego. A w szczególności zmniejszenia liczby kredytów, których wartość przekracza poziom zabezpieczenia. Problem w tym, że banki tą rekomendację z KNFu realizują kosztem klientów. Ważne: rekomendacje KNF wiążą banki. Nie klientów. Prawo Cywilne jest nadrzędne w stosunku do rekomendacji KNF, Prawa Bankowego. A Prawo Cywilne wyraźnie „mówi”, że niegrzecznie jest wykorzystywać pozycję silniejszego ( w dużym uproszczeniu). I jest na to wiele orzeczeń sądowych ze znakomitymi uzasadnieniami w sporach pomiędzy bankami a klientami.

Powiedzmy sobie szczerze: i banki i klienci poważnie zaniedbali ryzyko związane z kredytami udzielonymi w CHF. Banki udzielały kredytów na minimalnych progach zdolności kredytowej. Udzielały je na 100% wartości ! Pomimo, pełnej świadomości, że nawet niewielka zmiana kursu może spowodować, że kredyt będzie większy od wartości zabezpieczenia. Klienci od kilku lat ponoszą skutki tego ryzyka: płacąc miesiąc w miesiąc wyższe raty i mając praktycznie zamrożony kredyt. Tzn. póki kurs franka nie spadnie do poziomu 2,5-2,8 to nie sposób sprzedać nieruchomość czy z refinansować kredyt, przewalutować. Teraz, mają ponieść skutki spadku wartości zabezpieczenia. I co ciekawe, w momencie kiedy wiele wskazuje na to, że złotówka zacznie się umacniać.

Nie jestem prawnikiem, ale dla mnie to rażące przeniesienie całego ryzyka na klientów. I przykre, że zachęciła banki do tego instytucja, która ma obowiązek dbać o wszystkich uczestników obrotu finansowego. Czyż to nie banki podjęły ryzyko udzielania kredytów na 100% wartości zabezpieczenia w walutach obcych?!?  Co ciekawe, KNF już wtedy wysyłał ostrzeżenia do Banków, że powinny ograniczyć udzielanie kredytów walutowych na 100% wartości zabezpieczenia. Banki to ignorowały do momentu, aż wyszła słynna rekomendacja S i kolejne. Teraz, za ich ignorancję mają płacić klienci.

Póki co, zbieram informacje dotyczące całego zagadnienia. Z pewnością jeszcze do tego tematu wrócę i postaram się przedstawić bardziej dokładną analizę, czy banki mają prawo żądać takich dodatkowych zabezpieczeń w omawianej sytuacji.

Skontaktuj się z autorem artykułu

Zadzwoń: 507006459

Albo wyślij wiadomość

Porozmawiaj z ekspertem

Nasi eksperci:

Znajdź eksperta w swoim mieście