Kredyty - ogólnie o kredytach

Witam Państwa, dzisiaj skupię się na kredytach.

Wiadomo, że nikt ich nie lubi, a już na pewno nie lubi spłacać mini ratek na początku miesiąca, ale jak to mówią, bez kredytów dzisiaj nic się nie zrobi.

Poniekąd to prawda, czy to dobre czy złe to już pozostawiam na kolejne wpisy i rozkminki, a już na pewno spróbuję podejść do tematu, skąd się biorą pieniądze, bo już jako dziecko pewnie nie tylko ja, ale Wy także słyszeliście, że pieniądze biorą się z Banku, czy tak aby na pewno, o tym napiszę osobny artykuł. Czasem słuchając niektórych polityków, mam wrażenie, że oni do dzisiaj tak myślą. Tymczasem pora zabrać się za temat kredytów.

Na początek chciałbym podzielić kredyty na dwie główne grupy, którymi akurat chcę się zająć:

– niezabezpieczone
– zabezpieczone

Tutaj wszystko się zaczyna…

Wyobraźmy sobie przez chwilę, że Ty jesteś takim małym Bankiem. Twój znajomy potrzebuje małej pożyczki, pierwsze co robisz, to nad czymś się zastanawiasz. Czy odda pieniądze czy nie, czyli zaczyna się szacowanie ryzyka. Jeżeli to znajomy, który wiesz, że nie oddaje swoich długów, to nie jesteś zainteresowany udzieleniem pożyczki. Ewentualnie myślisz, że weźmiesz coś w tak zwany zastaw i w razie, gdy znajomy się nie wywiąże z umowy, Ty zostajesz z fantem, którego możesz szybko sprzedać, tak jak robi to lombard. W takiej sytuacji pewnie zgodzicie się ze mną, że ryzyko jest mniejsze, że znajomy się z Wami nie rozliczy, a już tym bardziej, w sytuacji, w której przedmiot jest więcej warty niż sam kredyt.

Banki, jako że są olbrzymie i mają do dyspozycji ogromne pule pieniędzy, to nie analizują tak dokładnie sytuacji, robi to za nich maszyna. Mamy tutaj takie opcje jak analiza BIK – Biuro informacji kredytowej, każdy, kto miał choć raz kredyt, jest tam wpisany i jego pesel widnieje w bazie, którą Banki się między sobą wymieniają. Jeżeli nie miał kredytu, to ma czyste konto.

Często jestem pytany o to czy brak jakichkolwiek kredytów w przeszłości, czyli brak pokazania historii spłacania jest kłopotem dla Banku. Mamy tutaj odpowiedź dwojaką, w przypadku kredytu zabezpieczonego, o którym za chwilę opowiem, nie jest to kłopotem, natomiast przy kredycie niezabezpieczonym jest to już pewien problem, ponieważ Bank nie jest w stanie sobie oszacować ryzyka.

Idąc już do sedna, kredyty niezabezpieczone są to kredyty gotówkowe, gdzie Bank na podstawie samej umowy udziela finansowania bez żadnego zabezpieczenia. Biorąc pod uwagę sytuację, w której klient nie oddaje pieniędzy, a Bank nie ma czego zabrać, to Bank musi sobie jakoś zrekompensować ów ryzyko. Naturalnie robi to w postaci wyższego oprocentowania kredytu. Nie będę skupiał się tutaj na maksymalnym oprocentowaniu kredytów w Polsce opiewających na czterokrotność stopy lombardowej, tylko powiem, że oprocentowanie takiego kredytu obecnie w Polsce może sięgać 6 – 7 % rocznie wg umowy a Rso nawet 15%. Wydaje się to być bardzo drogo, ale aktualnie ceny kredytów poszybowały bardzo mocno w dół. Jeszcze całkiem niedawno, bo kilka lat temu Wibor wynosił około 4% i do tej wartości Banki doliczały swoje marże kredytowe.
Wiemy już, że kredyty niezabezpieczone ze względu na wyższe ryzyko muszą być droższe, ale co jak klient ma jakieś zabezpieczenie?

W takiej sytuacji wchodzimy do drugiej grupy kredytów, tych zabezpieczonych.

Wiadomo, że Banki nie będą zabezpieczały się na fantach klientów tylko na twardych aktywach, takimi są nieruchomości. Dość łatwo zabezpieczyć się na nieruchomości, nieruchomości są stosunkowo łatwo zbywalne, są to najczęściej duże kwoty, jakich Bank nie pożyczy bez zabezpieczenia, ponieważ ryzyko jest wówczas za duże. Kolejną kwestią jest fakt, że ludzie muszą gdzieś mieszkać i w gruncie rzeczy nieruchomość zalicza się bardziej to grupy tych podstawowych potrzeb w piramidzie Maslowa, masz co jeść, w co się ubrać i gdzie mieszkać to zaczynasz dopiero myśleć o innych duperelach.

Stąd widać, że to właśnie nieruchomości stanową dość spory pakiecik udziałów w swoich aktywach. Najważniejsza jest dywersyfikacja aktywów, ale to też nie rozmowa na dzisiaj. Wiemy, że kredyty hipoteczne to dość spory kawałek tortu dla Banku, a kwoty, jakie wchodzą w grę, są dość wielkie, czyli Bank musi być pewny, że klient jednak odda pożyczone pieniądze na zakup nieruchomości czy budowę, czy remonty, ect.

Dlatego też Banki wpisują się do hipoteki nieruchomości zawsze na pierwszym miejscu, aby były prawie pewne, że gdy mister Kowalski powie pass, ci skierują sprawę do Komornika, a ten wystawi nieruchomość na licytację. Oczywiście nikomu nie jest to na rękę, ponieważ wystawiana nieruchomość po oszacowaniu wystawiana jest za 70% jej wartości, a to już może stanowić czasami dla Banku pewną stratę.

Naturalnie komornicy nie pracują za darmo i na koniec dnia, jak Bank odzyska 50%, to może skakać z radości. Misterowi Kowalskiemu do swojego licznika zadłużenia oczywiście komornik dolicza pozostałe 50%, więc w takiej sytuacji zadowolony jest tylko Komornik, bo tylko on zarobi. Ewentualnie nabywca, któremu akurat się uda wylicytować nieruchomość poniżej wartości, ale to z racji szybkiego przepływu informacji dzisiaj graniczy z cudem nad Wisłą.

Nieco oddaliłem się od tematu głównego, dlatego wracamy. Kredyt hipoteczny z zabezpieczeniem się na księdze wieczystej nieruchomości jest dlatego najtańszy z możliwych, ponieważ Bank minimalizuje maksymalnie swoje ryzyko, bo w razie niewypłacalności przez klienta, Bank przejmie nieruchomość i ją sprzeda. Biorąc to pod uwagę, szacowanie ryzyka jest zdecydowanie na niższym poziomie, dlatego oprocentowania hipotek dzisiaj wynoszą plus minus 2-3% w skali roku.

Wnioski z tego są takie, że Banki po prostu za każdym razem przed udzieleniem kredytu szacują ryzyko. Między innymi obecny podwyższony wymagany wkład własny związany jest z ryzykiem niespłacania kredytów przez skutki zamknięcia gospodarki na kilka miesięcy.

 

Skontaktuj się z autorem artykułu

Zadzwoń: 697051183

Albo wyślij wiadomość

Porozmawiaj z ekspertem

Nasi eksperci:

Znajdź eksperta w swoim mieście